Nauczyciele akademiccy są na tym wydziale bardzo wymagający. Bardzo ciężko cokolwiek zaliczyć. Ja sam wyleciałem ze studiów z długami na poziomie 3000 złotych wobec uczelni. Myślę że nawet więcej. Biblioteka główna ZUT za przetrzymane, niezwrócone i zagubione książki naliczyła mi jakieś 1200 zł razem z opłatą za książki. Dom Studencki Andromeda razem z kosztami postępowania cywilnego oraz późniejszego egzekucyjnego prawie 2000 złotych - nie udało się tego ściągnąć nawet przez komornika sądowego. W końcu w 2015 roku ówczesny rektor ZUT umorzył mi ten dług. Przynajmniej pomieszkałem w akademiku za darmo przez 2 miesiące. Tutaj na ten wydział już nie wrócę - chyba że na studia niestacjonarne. Dzięki odesłaniu przez WBiA papierów do... więzienia, po wyjściu na wolność jakoś sobie daję radę. To ważniejsze od wykształcenia.

Byłem na tym wydziale, na inżynierii środowiska, ale niestety nie ukończyłem. Studia ze mnie zrezygnowały m.in. za 2 postępowania dyscyplinarne - drugie nie wiem nawet jak się zakończyło. Jedyne co zawdzięczam, to fakt, że uczelnia zgodziła się łaskawie odesłać dokumenty, które składałem przy naborze, do... Aresztu Śledczego w Szczecinie. Odsiadywałem tam wyrok za alarm bombowy w budynku międzywydziałowym ZUT. Inaczej w życiu bym nie odebrał dokumentów, bo zalegałem ze zwrotem zagubionych książek wypożyczonych z biblioteki głównej ZUT oraz z zapłaceniem za pobyt w akademiku jako gość hotelowy. W końcu uczelnia mi długi bardzo niechętnie umorzyła, w tym za pobyt w akademiku długu nie zdołał ściągnąć nawet komornik sądowy. Po takiej akcji system ściągania należności na uczelni został drastycznie uszczelniony, a moje długi - pośrednio lub bezpośrednio - zapłacili inni studenci. Choćby przez podniesienie opłat za akademik i uszczelnienie ściągania opłat za niezwrócone w terminie książki do biblioteki.