iswinoujscie.pl • Niedziela [18.10.2015, 13:14:30] • Świnoujście

„Grecja jest dla mnie jak żona, Ameryka Południowa jak kochanka”- członek South American Explorers, odkrywca prekolumbijskich ruin - Jarosław Molenda o sobie, swoich książkach, podróżach i pasjach

„Grecja jest dla mnie jak żona,  Ameryka Południowa jak kochanka”- członek South American Explorers, odkrywca prekolumbijskich ruin - Jarosław Molenda o sobie, swoich książkach, podróżach i pasjach

fot. Sławomir Ryfczyński

Jarosław Molenda jest podróżnikiem, pisarzem i publicystą, który w podróżowaniu odnalazł receptę na szczęśliwe życie. Poznawanie nowych kultur, regionów, obyczajów i historii stanowi dla niego inspirację - jest nie tylko globtroterem, ale uznanym pisarzem. Odwiedził cztery kontynenty i kilkadziesiąt krajów w różnych rejonach świata, ale wciąż wraca do Świnoujścia – miasta, w którym się wychował, choć jeszcze go nie opisał. Jak wyglądały pierwsze doświadczenia i wyprawy, skąd czerpie pomysły na kolejne książki, o czym pisze? – fascynująca opowieść miłośnika przygody i książki.

„Od początku jestem głodny świata”
Urodził się w Pobiedziskach pod Poznaniem, w wieku 2 lat wraz z rodzicami przyjechał do Świnoujścia, tu się wychował, skończył szkołę średnią. Choć studiował w Poznaniu, kilka lat mieszkał pod Wawelem, czuje się związany z Pomorzem Zachodnim, kibicuje Pogoni Szczecin, a nie Lechowi Poznań czy Wiśle. Mówi o sobie, że był normalnym dzieckiem, kopał piłkę, ale zawsze był ciekawy świata. W tamtych czasach (lata 70.) nie miał zbyt wielu rozrywek, więc jego pasją stało się czytanie. Szczególnie zainteresowała go podróżniczo-przygodowa seria Alfreda Szklarskiego o Tomku Wilmowskim z ciekawymi opisami i ilustracjami. Najbardziej fascynujący okazał się rysunek Machu Picchu - podziałał na wyobraźnię młodego czytelnika na tyle mocno, że zapragnął zobaczyć tajemnicze miasto Inków. Marzenie spełniło się 20 lat później podczas wyprawy do Peru. Mimo że widział wiele wspaniałych miejsc, Molenda wracał do Machu Picchu kilka razy, bo według niego to miasto magiczne, emanuje mistycyzmem, no i jest świadectwem geniuszu architektonicznego Inków.

„Grecja jest dla mnie jak żona,  Ameryka Południowa jak kochanka”- członek South American Explorers, odkrywca prekolumbijskich ruin - Jarosław Molenda o sobie, swoich książkach, podróżach i pasjach

fot. Archiwum autora

„Jak to wszystko się zaczęło, czyli takie sobie początki”
Jarosław Molenda ukończył filologię klasyczną na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Wciąż marzył o podróżach… Pierwszy raz szansa wyjazdu za granicę pojawiła się tuż po studiach, gdy miał pojechać na wymianę uczelnianą do Salonik, by tam przez 5 lat studiować język nowogrecki. Po powrocie wiązałoby się to z otwarciem swojej katedry na UAM. Tak się jednak nie stało, było to jeszcze przed Okrągłym Stołem w roku 1989, starania o paszport wiązały się z podpisaniem „lojalki”. Molenda jej nie podpisał - i nie wyjechał. Wyjechało 5 osób, on jeden nie. Rozczarowany stwierdził, że ma dość kariery naukowej i przeniósł się do Krakowa, gdzie został współwłaścicielem największej hurtowni książek w Małopolsce. Jak sam mówi, to był bardzo intratny biznes. Po pewnym czasie hurtownia przestała mu wystarczać, chciał nie tylko sprzedawać, ale i wydawać książki. Z tego powodu rozstał się ze wspólnikiem, ale nie miał pieniędzy na otwarcie wymarzonego własnego wydawnictwa, dlatego zaczął pracować z ojcem – prowadził salon gier zręcznościowych w Krakowie, w sezonie zaś na świnoujskiej promenadzie. Duża konkurencja sprawiła jednak, że prowadzenie salonu gier Krakowie nie opłacało się, więc zaczął pracę w wydawnictwie. Odtąd kariera nabrała nieco szybszego tempa – gdy dostrzeżono, że jego korekty są bezbłędne, zaproponowano awans, stałą pracę, udziały procentowe w dochodach. Jednak to splotło się z rozwodem, po którym nastąpił powrót do Świnoujścia i znów salony gier prowadzone przez następne 11 lat.

„Przeczytaj tysiąc cudzych stron, zanim napiszesz jedną własną”
W pewnym momencie Molenda stwierdził, że życie ucieka, zbliża się „czterdziestka”. Duże wpływ na dalsze decyzje miało dla niego spotkanie z przyjacielem z czasów hurtowni książek, który zaproponował, by opisał swoje podróże. I to chyba zapoczątkowało przygodę z pisaniem. Jak sam mówi, zawsze przed wyprawą obiera sobie motyw przewodni, cel, swoim mottem uczynił słowa znakomitego publicysty - Ryszarda Kapuścińskiego: „Przeczytaj tysiąc cudzych stron, zanim napiszesz jedną własną”. Dlatego na każdą wyprawę Jarosław Molenda jedzie dobrze przygotowany i lubi konfrontować to, co ktoś inny już opisał.

„W poszukiwaniu zaginionej Atlantydy”
Pierwszą dalszą podróż - na Kretę - odbył w wieku 26 lat. Już będąc na 3. roku studiów napisał pracę magisterską na temat Atlantydy, potem materiały zgromadzone do pracy „przerobił” na książkę popularnonaukową, jednocześnie zapragnął zobaczyć miejsca, o których pisał. Wyruszył więc śladem Atlantydy opisanej przez Platona i … zakochał się w kulturze i kuchni śródziemnomorskiej. Na przyszły rok wyprawa do Egiptu, bo tam wiodły ślady Atlantów. W Muzeum Kairskim, ujrzawszy mumię Ramzesa II, podróżnik zafascynował się mumifikacją i zaczął zbierać materiały do drugiej książki.

„Grecja jest dla mnie jak żona,  Ameryka Południowa jak kochanka”- członek South American Explorers, odkrywca prekolumbijskich ruin - Jarosław Molenda o sobie, swoich książkach, podróżach i pasjach

fot. Archiwum autora

„Podróże tropem mumii”
Tropy zawiodły go na cztery kontynenty. W Ameryce Południowej na pustyni trzymał mumię w rękach. Idąc śladem spreparowanych ciał ,Molenda odkrył, że i w Polsce istniał zwyczaj balsamowania władców i dowódców. Gdy zaczął drążyć temat, okazało się, że jest tak wiele polskich mumii, że powstała książka „Tajemnice polskich grobowców”. Ale zanim ukazała się ta książka, w księgarniach pojawił się „Poczet odkrywców i zdobywców Ameryki Łacińskiej” – trzecia (choć wydana jako druga) książka Jarosława Molendy w dorobku. Jak wyznaje, zakochał się w tym regionie świata – oprócz Grecji, która jest dla niego jak żona, wie, czego po niej się spodziewać, świetnie się tam czuje. Natomiast Ameryka jest jak kochanka – wciąż zaskakuje, fascynuje, jest nieprzewidywalna, egzotyczna.

„Dopisz parę roślin i masz książkę”
Jako wytrawny literat, Jarosław Molenda wciąż rozwija swój pisarski warsztat. Zauważył, że odejście od stylu naukowego podoba się czytelnikom. „Zaproponowałem naczelnemu miesięcznika «Żyj długo» tekst o kawie, który spodobał się, więc napisałem jeszcze artykuły m.in. o cynamonie, oliwie, herbacie. Wtedy usłyszałem „Wiesz co, jeśli dopiszesz kilka innych roślin, masz praktycznie gotową książkę”. Tak narodziły się „Rośliny, które zmieniły świat”. Ich kontynuacją jest dwudziesta książka na koncie świnoujskiego autora nosząca tytuł „Rośliny, które udomowiły człowieka”. Podróże tropem ciekawych dla człowieka roślin zawiodły globtrotera m.in. do Maroka, Portugalii czy Meksyku, a także na Sri Lankę i Dominikanę. Według autora jest to jego najlepsza książka o roślinach (a ma ich już dwie w dorobku). W styczniu przyszłego roku powinna ukazać się „Historia używek” - o marihuanie, betelu, konopiach, tytoniu oraz innych używkach i środkach halucynogennych.

Źródło: http://www.mmswinoujscie.pl/artykuly/39501/